
Świt nad dużą rzeką, dwie wędki, namiot i minimum dwie doby łowienia przed mną - na takie przyjemności czekam kilka miesięcy. Z racji odległości, ograniczonego czasu i możliwości nad Wisłą udaje mi się spędzić 4-6 dni w roku, ale są to wyjątkowe wyjazdy na ryby. Zawsze jakiś bonus, ciekawe odkrycie... i zawsze doborowe towarzystwo.
Pozostałą część roku poświęcam na okoliczne wody - niestety mocno oblegane i przełowione. Ryb raczej nie zabieram - wolę kupić dorsza w sklepie (filet), odebrać sobie wątpliwą przyjemność obierania i spełnić oczekiwania domowników odnośnie bezościstości ryb.
Ryby uwielbiam jeść - smażone, wędzone, w galarecie... w zasadzie codziennie. Lubię też je smażyć i przyrządzać. W domu uwielbiam wędzone pstrągi z okolicznej wędzarni, nad morzem wyszukuję pysznych polskich śledzi (tych jakby niewyrośniętych), fląder i oczywiście dorszykiem nie pogardzę.
Ulubione moje metody połowu to:
- feeder - ale tylko na rzece i to dużej
- spławik - w postaci bata
- spinning - lekki (głównie dlatego, że małych ryb jest więcej i łatwiej je złowić)
W połowach wędkarskich nie specjalizuję się w konkretnym kierunku, łowię bo lubię, na co chcę i kiedy chcę...
1 subskrybentów
Do tej pory blog odwiedziło 6358 osób.